marcin wesołowski, w dniu 2018-10-11 09:32:48, napisał(a):
Był moim nauczycielem, trochę ojcem - miałem przecież swojego, trochę wzorem - w swoim zawodzie. Zawsze sprawiedliwy. Czasami porywczy - sam osądzał i wymierzał karę. Zawsze jednoznaczny, jak drogowskaz pożyteczny. Dał mi największą nagrodę - pochwałę w moim dzieciństwie, gdy na apelu, na "oczach" całego obozu sportowego SP 23 w Moryniu, zezwolił mi, jako jedynemu, na kąpiel w jeziorze Morzycko, bez towarzystwa opiekunów - miałem wtedy 11 lat. Później, zabierał mnie na swoje obozy, jako pomocnika - opiekuna, chociaż nie byłem starszy od jego podopiecznych. Z boku, obserwował moje "sukcesy", komentując je. Pewnego razu, gdy zająłem 4 miejsce w pchnieciu kulą/byłem najniższy/, powiedział: gdybyś miał 20 centymetrów więcej wzrostu, byłbyś mistrzem olimpijskim - nikt nie pcha kuli tak szybko jak ty. Gdy w siudmej klasie, jako reprezentant szkoły w piłkę nożną strzeliłem 2 bramki szkole nr 71, skierował mnie do Pogoni, chociaż był trenerem piłki ręcznej. Później, zawsze dyskretnie z "boku", podrzucał mi swoje propozycje, pozostawiając decyzję mi. Zawsze szanował moją "inność", traktował mnie niezwykle poważnie. Gdy w liceum, zostałem reprezentatem województwa w"juniorach", mój trener, nie wystawiał mnie w pierwszej drużynie, byłem bowiem najniższy, co nie było zgodne z ówczesnymi zasadami. Fenglu, zachęcał trenera słowami: daj mu grać, będzie ci strzelał bramki. Rzeczywiście, miałem umiejętność strzelania bramek z "połowy" boiska, z powodu niezwykłej szybkości i celności, z jaką potrafiłem rzucić piłkę. Nigdy, nie odniosłem sukcesu na poziomie kraju, ale słowa Fenglera, są dla mnie wystarczającą nagrodą, dla tego okresu. Nie zdążyłem go odwiedzić, przed "dniem ostatnim", chociaż miałem taki zamiar. Dzisiaj, mogę już tylko napisać - Cześć Jego Pamięci. Hary. Uczeń.
Był moim nauczycielem, trochę ojcem - miałem przecież swojego, trochę wzorem - w swoim zawodzie. Zawsze sprawiedliwy. Czasami porywczy - sam osądzał i wymierzał karę. Zawsze jednoznaczny, jak drogowskaz pożyteczny. Dał mi największą nagrodę - pochwałę w moim dzieciństwie, gdy na apelu, na "oczach" całego obozu sportowego SP 23 w Moryniu, zezwolił mi, jako jedynemu, na kąpiel w jeziorze Morzycko, bez towarzystwa opiekunów - miałem wtedy 11 lat. Później, zabierał mnie na swoje obozy, jako pomocnika - opiekuna, chociaż nie byłem starszy od jego podopiecznych. Z boku, obserwował moje "sukcesy", komentując je. Pewnego razu, gdy zająłem 4 miejsce w pchnieciu kulą/byłem najniższy/, powiedział: gdybyś miał 20 centymetrów więcej wzrostu, byłbyś mistrzem olimpijskim - nikt nie pcha kuli tak szybko jak ty. Gdy w siudmej klasie, jako reprezentant szkoły w piłkę nożną strzeliłem 2 bramki szkole nr 71, skierował mnie do Pogoni, chociaż był trenerem piłki ręcznej. Później, zawsze dyskretnie z "boku", podrzucał mi swoje propozycje, pozostawiając decyzję mi. Zawsze szanował moją "inność", traktował mnie niezwykle poważnie. Gdy w liceum, zostałem reprezentatem województwa w"juniorach", mój trener, nie wystawiał mnie w pierwszej drużynie, byłem bowiem najniższy, co nie było zgodne z ówczesnymi zasadami. Fenglu, zachęcał trenera słowami: daj mu grać, będzie ci strzelał bramki. Rzeczywiście, miałem umiejętność strzelania bramek z "połowy" boiska, z powodu niezwykłej szybkości i celności, z jaką potrafiłem rzucić piłkę. Nigdy, nie odniosłem sukcesu na poziomie kraju, ale słowa Fenglera, są dla mnie wystarczającą nagrodą, dla tego okresu. Nie zdążyłem go odwiedzić, przed "dniem ostatnim", chociaż miałem taki zamiar. Dzisiaj, mogę już tylko napisać - Cześć Jego Pamięci. Hary. Uczeń.