Przeżyć ponad wiek...
Jakub Wojciechowski z Kościana urodził się szóstego lipca 1908 roku. Wczoraj ukończył 102 lata. Jest wdowcem. Z żoną Władysławą przeżył sześćdziesiąt trzy lata. Razem wychowali trzy córki i trzech synów. Doczekał się gromady wnuków i prawnuków. Pan Jakub jest najstarszym kościańskim harcerzem. Krzyż harcerski darzy szczególną estymą. Przywiązanie do tradycji i narodowo-patriotycznych symboli, podobnie jak głęboką wiarę, wyniósł z rodzinnego domu.
- Wiara w Boga i ludzi, oraz zbawczy wpływ ciężkiej pracy pozwoliła mi w dobrej kondycji przeżyć ponad wiek - mówi pan Jakub.
Uśmiechnięty starszy pan jeszcze w ubiegłym roku, na osiemnaste urodziny swego prawnuka Wiktora Wojciechowskiego, zjawił się osobiście w Kokorzynie. Niestety, od niedawna jego stan fizyczny znacznie się pogorszył.
- Nie chodzi o jakieś konkretne schorzenie – mówi pielęgnująca na co dzień studwulatka pani Halinka. - Po prostu dokucza mu starość. Ale, daj Panie Boże wszystkim starszym i nie tylko, tyle pogody ducha i zdrowego rozsądku.
W istocie, zadziwia niezwykła kondycja psychiczna jubilata. Żadnych kłopotów z pamięcią, doskonała świadomość i skłonność do żartów. Potwierdzają to synowie, córki, wnuki i prawnuki, praktycznie codziennie odwiedzający pana Jakuba.
- Ojciec zdaje sobie sprawę ze swego stanu, czasu i miejsca, tego gdzie się znajduje i jakim procesom życiowym podlega. Ba, czynnie uczestniczy w aktualnych wydarzeniach - mówi mieszkająca z ojcem córka Bronisława Wojciechowska. - Otrzymałam pełnomocnictwo i oddałam w imieniu taty głos w wyborach prezydenckich. Ojciec prosił też ostatnio by włączyć mu transmisję z mundialu. Ma nawet swoich faworytów...
Może to rodzinna atmosfera, stała obecność bliskich, kochających osób sprawia, że panu Jakubowi nie brakuje chęci do życia. Takie odnoszę wrażenie. Opiekę ma doskonałą. Jest pogodzonym z życiem starszym panem.
- Pan Jakub bardzo lubi spacery i kontakt z drugim człowiekiem. - opowiada pani Halinka. - Dziś od godziny czternastej, z małymi przerwami, aż do pani przyjścia byliśmy na świeżym powietrzu.
***
Życie nie oszczędzało jednak pana Jakuba. Niektóre fakty z jego biografii sprawiają, że jeżą się włosy na głowie. Jak silną osobowość musi mieć człowiek, który nie postradał zmysłów patrząc śmierci w oczy podczas niemieckiej okupacji?
Z pomocą pana Jakuba i jego rodziny, próbuję streścić sto dwa lata i przybliżyć czytelnikom sylwetkę najstarszego Kościaniaka.Choć zapewne jest to temat na książkę.
Jakub Wojciechowski przyszedł na świat w 1908 roku w Brickhoüsen nad Renem jako drugie z sześciorga dzieci Jana i Cecylii z Sekulskich, którzy poznali się w Niemczech. Tu pojawia się pierwszy z wielu ciekawych wątków, dotyczących krewnych i przodków pana Jakuba. Wątków z wyraźnie nakreślonym rysem patriotycznym.
Rodzice matki pana Jakuba – Filip Sekulski i Maria z domu Jaśkowiak posiadali majątek ziemski w Róży pod Gnieznem. Zaś społecznik, Jakub Sekulski, brat Cecylii, z dużym zaangażowaniem zwalczał analfabetyzm wśród ludności wiejskiej, udostępniając zbiory z domowej biblioteki. W 1942 roku wstąpił do zakonu, a tablica poświęcona jego pamięci znajduje się w Klasztorze Benedyktynów w Lubiniu.
Do Wielkopolski Jakub Wojciechowski przyjechał wraz z rodzicami i siostrą w czerwcu 1919 roku. Bezpośrednim powodem przyjazdu rodziny, była I Komunia Święta dziewczynki. Rodzice za punkt honoru obrali sobie fakt, by córka przyjęła sakrament w polskim kościele, gdzie, obok języka łacińskiego, modlono się w języku polskim. Należy mieć na uwadze, że był to czas szczególny. Zaledwie rok wcześniej, 11 listopada 1918 roku Niemcy skapitulowały, co przyniosło koniec I wojny światowej. Wkrótce po jej zakończeniu, 27 grudnia 1918, wybuchło Powstanie Wielkopolskie. Polacy wystąpili zbrojnie przeciwko państwu niemieckiemu, domagając się powrotu ziem zaboru pruskiego do, umacniającej w tym czasie swoją niepodległość, Polski.
Gdy Jakub znalazł się w Kościanie miał ukończone trzy klasy szkoły powszechnej. W tym czasie w grodzie nad Obrą rekrutowano młodzież do II Powstania Śląskiego. Młody Wojciechowski zgłosił się na ochotnika. Na Śląsk jednak nie pojechał. Młodzi ochotnicy, po rozważeniu sytuacji, zrezygnowali z wcześniejszych planów.
31 grudnia 1918 kościańscy skauci przejęli kontrolę nad miastem, a w roku 1919 Traktat Wersalski usankcjonował powrót Kościana w granice Polski.
- To był bardzo trudny czas - wspomina pan Wojciechowski. - Trudny czas dla Polaków, dla polskich rodzin.
Powstanie zakończyło się 16 lutego 1919 roku rozejmem w Trewirze, który rozszerzał na front powstańczy zasady ustalone traktatem wersalskim.